» Blog » Jak przygotowuję sesję w godzinę
15-11-2014 12:34

Jak przygotowuję sesję w godzinę

Odsłony: 1146

Ze specjalną dedykacją dla Anioła Gniewu - gościa może i faktycznie starszego ode mnie, ale dzięki regularnym wizytom na siłowni trzymającego się doskonale (po avatarze wnosząc :P). Uprzedzam przy tym, że Ameryki nie odkrywam - piszę o rzeczach, które dla mnie są naturalne i większość znanych mi Mg przygotowuje się podobnie.

Cześć.

W czwartek zadeklarowałem, że skrobnę notkę o tym, jak przygotowuję się do sesji i zajmuje mi to godzinę. Tzn. fajnie jak jest więcej, ale mogę zejść do godziny. Po drodze (w piątek by być dokładnym) pojawiła się kapitalna notka Furiatha. Ja, niestety, nie mogę opisać całego procesu wymyślania pomysłu na sesję z jednej przyczyny - siadając do notatnika pomysł jakiś już mam. On mi się pojawia gdzieśtam po drodze, bo nie ma dnia bym nie myślał o RPG. Często mój pomysł jest nieprzesadnie oryginalny, często dotyczy tylko pojedynczej sceny, która chciałbym, by się pojawiła, ale na dzień dobry mam już coś, czego mogę się trzymać. W zasadzie u mnie sytuacja wygląda tak, że wiem, że nie zrealizuję tych pomysłów, które mam. Muszę raczej odrzucać ich nadmiar.
Mam też o tyle łatwiej, że zazwyczaj nie prowadzę jednostrzałów. Zawsze wiem jakie są nadrzędne cele opowieści - w jakim ona idzie kierunku, co gracze chcą osiągnąć na dłuższą metę itd. To strasznie ułatwia.
Dobra, by nie przedłużać. Sesja w godzinę.

Komentarze


Gawk
   
Ocena:
+2

A to sprawa jest drażliwa. Pewnie skreślę się w oczach poważnych graczy RPG. 
W zadziszczu mam dobieranie muzyki pod sceny. Nie lubię, gdy MG za dużo DJuje, a za mało nawija.

Nie mam nic przeciwko językowi potocznemu czy neologizmom. O ile tekst nie jest nimi nafaszerowany bardziej, niż małpa dynamitem po tłustym czwartku.
To po prostu cholernie boli w oczodoły, aż szóstki w paszczai zgrzytają niezbornie.

 

Poza tym tekst strasznie niespójny. Pełno w nim aspektów bez związku z tematem. sporo zagadnień zostało potraktowanych po łebkach i nic z tego nie wynika. Tekst w dużej mierze wygląda tak, jakbyś go pisał sam dla siebie czy też nie dokończył.
Ja tutaj nie widzę opisania, jak powstają sesję w godzinę. Nie ma tego w tekście. To jest opis, jak ty się do sesji przygotowujesz.
Sam temat trochę niefortunnie dobrany, bo sesja więcej niż godzinę trwa na pewno,ale z tytułu nie wiadomo czy chodzi o czas trwania czy o przygotowanie.

15-11-2014 15:30
Drachu
   
Ocena:
0

Hej, dzięki za uwagi!

Nie mam nic przeciwko językowi potocznemu czy neologizmom. O ile tekst nie jest nimi nafaszerowany bardziej, niż małpa dynamitem po tłustym czwartku.
To po prostu cholernie boli w oczodoły, aż szóstki w paszczai zgrzytają niezbornie.

Nie mam dolnej szóstki, mniej zgrzytania z mojej strony :P Może dlatego mnie nie razi.
A tak na poważnie - co do stylu, to ciężko mi dyskutować. Lubię wypowiadać się językiem potocznym. Ja tak gadam i tak myślę. A ponieważ bloga piszę u siebie, na swoim poletku... Pamiętaj, że (o ile nie jesteś kolesiem od mody lub lajfstajlu) to bloga piszesz również dla przyjemności własnej.
A ja lubię się tak wypowiadać, no zwyczajnie sprawia mi przyjemność ten styl :)
A Ty masz pełne prawo uważać, że kaleczę mowę przodków.

Ja tutaj nie widzę opisania, jak powstają sesję w godzinę. Nie ma tego w tekście. To jest opis, jak ty się do sesji przygotowujesz.

Moim zdaniem tekst jest o tym, które ze składników wymienionych przez Anioła jako niezbędne składniki scenariusza, które przytaczam we wstępie (NPCe, stwory, mapy, handouty, muzyka i opisy), są naprawdę niezbędne, a bez których można się obejść. I o tym, że te, które są naprawdę niezbędne, da się się przygotować w godzinę.
Przy czym jasne - pisze przez pryzmat tego, jak ja to robię, bo przez czyj niby pryzmat miałbym pisać - a dla mnie przygotowanie sesji i przygotowanie się do sesji to jest jedno i to samo. Chyba, że szukasz odpowiedzi na pytanie - jak zrobić scenariusz w godzinę. Ale wiesz przecież, że sesja =/= scenariusz.

Tytuł notki zmienię, masz rację :)

 

15-11-2014 16:02
Gawk
   
Ocena:
0

Ja tak gadam i tak myślę. A ponieważ bloga piszę u siebie, na swoim poletku... 


Gdy pisarze pisali tak, jak i godajom...
Irytuje mnie tego rodzaju arogancja niemożebnie. Co za różnica, czy blog czy forum? Notka czy artykuł? A jak zwrócisz komuś uwagę, to: "Nie podoba się, to nie czytaj". Nie chce ci się przyłożyć? to nie publikuj, albo na wstępie dodaj krótką adnotację, że masz komfort czytelników w głębokim poważaniu. Przynajmniej będzie jasno i prosto, bez unoszenia się dumą i z foszkiem na nosku.


Pamiętaj, że (o ile nie jesteś kolesiem od mody lub lajfstajlu) to bloga piszesz również dla przyjemności własnej.


Piszesz dla własnej przyjemności, zapraszasz i pokazujesz dla przyjemności czytelnika. Jedno nie wyklucza drugiego, a powinno się zazębiać. Bycie kolesiem od mody również nie przeszkadza w zachowaniu zwykłej poprawności literackiej. To nie jest wiersz, więc nie podlega prawom swobodnej interpretacji.


A Ty masz pełne prawo uważać, że kaleczę mowę przodków.


Ale mnie nie obchodzi, co ty kaleczysz. Mnie interesuje fakt, że to łopatologiczne pierdu-pierdu utrudnia mi czytanie. Ja nie jestem purystą ani pedantem, i nie czepiam się z racji czepialstwa, w obronie Ojczyzny, bo mnie to lotto i świerawno.


Moim zdaniem tekst jest o tym, 


Co autor miał na myśli.


które ze składników wymienionych przez Anioła jako niezbędne składniki scenariusza, które przytaczam we wstępie (NPCe, stwory, mapy, handouty, muzyka i opisy), są naprawdę niezbędne, a bez których można się obejść. I o tym, że te, które są naprawdę niezbędne, da się się przygotować w godzinę.


Tyle że wszystko jest ot tak, mahniee niepokolei, bez ldu i składu. Tego rodzaju teksty powinny przypominać instrukcję obsługi. Również pisząc scenariusz, inaczej piszesz go dla siebie, a inaczej dla szerszego grona odbiorców.

 

Fajnie sobie skrobiesz na tematy erpegowe, ale ten tekst, to przegięcie dzioba. Z podejściem "Piszę dla siebie, niech nie czytajo jak sie nie podobajo", to nie wiem po co w ogóle upubliczniać swoje prace. 

Upublicznienie tekstu świadczy o chęci dotarcia do grona odbiorców, ale tak ze zwisem na oklep i przestrzał, czy ktoś coś z tego zrozumie, to chyba nieco chamskie podejście.

 

15-11-2014 17:54
Kamulec
   
Ocena:
+5

Rozumiem – proponować zmianę, ale oburzać się, widzieć arogancję, chamstwo? Skoro nie musisz czegoś czytać, nie powinieneś mieć pretensji o styl, jakim jest to napisane. 

15-11-2014 18:40
Tyldodymomen
    dopuki
Ocena:
+2

Kamulec używaj autokorekty
 

15-11-2014 19:41
Gawk
   
Ocena:
0

@ Kamulec

 

Z twoim podejściem to powinniśmy się cieszyć, że jesteś tylko moderatorem, a nie redaktorem.

15-11-2014 20:05
Drachu
   
Ocena:
+9

Hola senor, nie za ostro?

Irytuje mnie tego rodzaju arogancja niemożebnie. Co za różnica, czy blog czy forum? Notka czy artykuł?

Dla mnie zasadnicza. Moim zdaniem każde z nich rządzi się innymi prawami i nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że artykuł i post na forum to jeden pies. Również w kwestii stylu - gdzieś tu leży kilka moich tekstów i, jeżeli tylko masz ochotę, możesz się z nimi zaznajomić (aczkolwiek recenzji Weird War II Ci nie polecam, bo formatowanie diabli wzięli, co niedawno odkryłem) - i to jest inny język niż ten z bloga i jeszcze inny niż z forum.

Słuchaj, postaram się ująć to tak: pisząc mniej - więcej tym samym stylem od paru lat dorobiłem się pewnego grona stałych czytelników - może nie przesadnie licznego, jednakże dość często dającego mi pozytywną informację zwrotną. Wierz lub nie, ale to właśnie ona daje najwięcej satysfakcji i dla niej warto pisać na bloga, a nie do szuflady.
Oczywiście, są notki przyjmowane lepiej, są notki przyjmowane gorzej - z krytyką również się spotykam i zwykle biorę ją sobie do serca. Szanuję tych, dla których piszę, więc staram się nie powtarzać tych samych błędów. Oczywiście, mam przy tym świadomość, że i moi czytelnicy monolitu nie stanowią. Weźmy za przykład jedną z ostatnich moich notek - o kopaniu studni łyżeczką. Część czytelników się zgodziła, część napisała, że to tak oczywiste rzeczy, że mogłem sobie darować, a część energicznie się nie zgodziła i wywiązała się dyskusja. Jedna notka, wiele odbiorów.
Jednakże przyznam szczerze, że nie spotkałem się jeszcze z krytyką języka, którego zwykłem używać pisząc swoje notki. Dla tej przyczyny założyłem, że moi czytelnicy albo go lubią, albo też jest im obojętny. I nie sądziłem, że takie zwroty jak "nawijka", czy "zadziszcze", czy "bez kitu" będą budzić czyjkolwiek opór. Dlatego też nie mam ochoty zmieniać swojego stylu - chociaż szanuję Twoją opinię. Nazywasz to arogancją. Ja lubię myśleć, że jestem od niej wolny, a to co Ty bierzesz za arogancję dla mnie jest dbaniem o czytelników, których już mam - oczywiście, jeżeli taką opinię jak Twoja usłyszę jeszcze od paru osób, to i nad zmianą języka przyjdzie mi się zastanowić.

Mam też świadomość, że nie dogodzę wszystkim. Wiem, truizm. Blogosfera jest nie tak znowu mała. Są tacy, których czytał będę zawsze, są tacy których czytam okazjonalnie i tacy, których czytam tylko od wielkiego dzwonu. Antypatii nie mam, ale są tacy, którzy piszą o rzeczach, które nieszczególnie mnie interesują. Ale to są ich blogi i powinni pisać tak, jak lubią, a nie próbować mi się przypodobać - jeśli ja miałbym pisać na tematy, które mi nie leżą, albo też językiem, który nie sprawia mi przyjemności, to rzuciłbym to w kąt.

Wspomniałem wcześniej o ludziach od blogów lajfstajlowych - oni często mają ambicje finansowe związane z tym blogowaniem. Oni muszą pisać tak, by dotrzeć do wszystkich. I to z taką regularnością, że codziennie coś musi się u nich dziać. Czasami oznacza to, że z braku laku piszą recenzje galaretek z Biedronki. Dla nich każda notka jest produktem, który powinien się sprzedać.
Ja zaś mam ten komfort, że mogę pokazać się takim, jakim jestem na co dzień - 100% tró Drahó, Blog jest dla mnie - jak dla większości blogerów naszej blogosfery RPG - jakąś formą prezentacji własnych poglądów, przemyśleń i osoby. Nie zabiegam o wejścia - piszę, bo są ludzie, którzy myślą podobnie jak ja i dobrze mi się z nimi wymienia opiniami, Piszę o tym co lubię, tak jak lubię - gdyby miało być inaczej blogowanie nie sprawiałoby mi przyjemności, a zatem nie miało by sensu. Jeśli miałbym pisać artykuły, językiem dla artykułu właściwym, to sądzę że miałbym szanse przekonać kogoś na Poltku do ich publikacji. Ale z jakiejś przyczyny wolę bloga.

Tyle o języku. Uwagi dotyczące treści biorę do siebie, zapewne będę miał je w pamięci pisząc następnym razem, ale tej notce już nie pomogą... ona już wisi. 

Ale wiesz co? Ja ją przejrzałem sobie raz jeszcze - zresztą i przed i po publikacji robiłem to parokrotnie. Jasne, mogłaby być lepsza - za mało napisałem o samym szkielecie fabularnym, przez co blado wypada przy tekście Furiatha (bo pisałem w czwartek i moim głównym celem było odniesienie się do wypowiedzi Anioła), ale jakoś beznadziejną to też bym jej nie nazwał ;) 

15-11-2014 20:11
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+2

Notki jeszcze nie pzeczytałem ale jestem wzruszony dedykacja... Chlip, chlip... Ale nie moge okazywac slabosci! Za kare wymierzam sobie dodatkowe 30 kg na sztange! I sto brzuszkow! Wiek nie czyni z nas slabeuszy. Przyklad Drus Legenda... 

15-11-2014 20:43
Drachu
   
Ocena:
+6

Ostatnie czego bym chciał to stanąć między Tobą, a dążeniem do doskonałości! 

15-11-2014 20:44
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+1

Stawanie mi na drodze zaiste nie jest dobrym pomyslem... A teraz rozpoczynam lekture notki.

ps. Ja tez nie lubie dzidziejowania na sesji. Dlatego wczesniej przygotowuje zestaw ambientowych utworow. Nie chodzi o to by ilustrowac muzycznie kazda scene ale by podkreslic ogolny klimat scenariusza. Choc przyznaje, ze gdy po wieloletniej prze rwie w erpegowaniu odkrylem ze muzyke nie puszcza sie juz z plyt winylowych i kaseciaka, bylem oszolomiony mozliwosciamijakie daje mp3+glosnik bluetooth.

15-11-2014 20:55
Jidaigeki
   
Ocena:
+1

Aniele Gniewu,

Jeśli wolno zapytać, kiedy miałeś pierwszą styczność z grami fabularnymi? W którym roku? Co to była za gra? Miałeś wówczas okazję już do pierwszej sesji czy była to po prostu jakaś hobbistyczna gadka z kimś już obeznanym z RPG? Pisząc o taśmach, BA - winylach, mniemam, że były to wczesne lata 80te?

Co do ambientu na sesji... Tak! Gatunek ten zdecydowanie zamiata oklepane ścieżki muzyczne z filmów czy gier, choć nie mówię, że od soundtracków stronię. Jeśli potrzebujesz jakiegoś ambientu do 40k, mogę zapodać Ci kilkoma wykonawcami i albumami z podgatunku dark-, isolation-, drone- i death ambient. Jeśli o mnie chodzi, trafiłeś na melomana ;p

15-11-2014 23:36
Drejfus
   
Ocena:
+1

A ja krótko i o tekście, bo przeczytałem - jak zawsze teksty Dracha - z zainteresowaniem i przyjemnością. Tekst dobry a ciekawy, język Twoich tekstów zawsze bardzo mi pasował - czyta się płynnie, przyjemnie, przemawia do mnie jak najbardziej. Jasne, że nie jest to raczej jakiś poradnik, jak zrobić sesję w godzinę i z tego co mi się zdaje, wcale tym nie miał być. Po prostu z zaciekawieniem przeczytałem, jak się przygotowujesz do sesji, trochę poprzytakiwałem i już. Dobrze spędzony fragment życia :P.

/nie włączam się do dyskusji, bo mnie nie interesuje; nie mam powiadomień o komentach; pozdrawiam :) /

16-11-2014 00:03
Kamulec
   
Ocena:
0

​Dla kontrastu w porównaniu z tym, co opisujesz Drachu:

  • Dla mnie pomysły to 95% przygotowywania. Notatki zwykle ograniczają się do kilkunastu słów, z których większość jest w formie grafu. Oczywiście jest to forma przypomnienia, a nie spisania przygody.
  • System na którym najwięcej prowadzę (własny) wymaga ode mnie wymyślenia przeciwników, ale nie rozpisywania ich statystyk, więc nie muszę poświęcać na to drugie czasu.
  • Opisów niemal nigdy nie przygotowuję, nieraz tworzę sobie jednak wyobrażenie i na jego podstawie charakteryzuję podczas gry.
16-11-2014 00:15
Anioł Gniewu
   
Ocena:
+4

@Jidaigeki

Ad1. Z grami fabularnymi zetknąłem się po raz pierwszy jako smarkacz w Śląskim Klubie Fantastyki w Katowicach, w czasach gdy jego siedziba znajdowała się jeszcze w starej kamienicy na ulicy Mariackiej. Był to 1985 albo 1986 rok. Prezesem był wówczas chyba Piotrek Cholewa. Nie mam pojęcia co to był za system, ale akcja toczyła się w podziemiach, walczyłem z goblinami i korzystaliśmy z kostki K6. Było to niesamowite doznanie. Niestety było to tylko jedno spotkanie. Potem w oparciu o artykuły Jacka Ciesielskiego w Razem i wyniesione z sesji doświadczenie opracowałem własny "system" Gwaihir bazujący na zmodyfikowanej mechanice planszówki Labirynt Śmierci. Nastukałem tego ze 20 stron na maszynie do pisania mojego taty. Mama mojej koleżanki - Eli Szpakowskiej z którą testowałem system zrobiła duplikaty na powielaczu (nielegalnym-solidarnościowym) dzięki czemu sprzedałem 3 egzemplarze w szkole odnosząc spektakularny sukces biznesowy i towarzyski! Dumny ze swego dzieła wysłałem też kopie do wydawnictwa Encore ale nigdy mi nie odpisali... Bawiłem się w tego własnego protoerpega bardzo krótko. W liceum przez kilka lat nie miałem styczności z nikim kto podzielałby moje hobby a stara grupa się rozproszyła. Dopiero repetując trzecią klasę trafiłem na odpowiednich ludzi! ;) Następnym krokiem był anglojęzyczny Warhammer przysłany przez wujka z Londynu (z którego rozumiałem piąte przez dziesiąte), piracka wersja WFRP PL z klubu Cytadela, pierwsza edycja MAGa, druga edycja Copernicusa. W międzyczasie, dzięki Tomkowi F. Misiorkowi łyknąłem AD&D w najlepszych settingach ever - Ravenloft oraz Al-Quadim oraz Zew Cthulhu. Oczywiście zaliczyłem też przelotny epizod z Kryształami Czasu ale z braku kalkulatora inżynieryjnego dałem sobie spokój z tym systemem. :)

Ad2. Ambient dobra rzecz! Najczęściej aplikuję graczom Lustmord. Chętnie zapoznam się z innymi wykonawcami/utworami 

 

16-11-2014 01:11
Nadiv
   
Ocena:
+3

Z mojej strony tylko napiszę, że lubię styl, w którym piszesz notki i zawsze czytam Twojego bloga z przyjemnością. Widać, że masz pasję i Cię to jara, a to najważniejsze :) Prawdę mówiąc, nie lubię, gdy tekst blogowy jest zbyt sztywny, a autor próbuje pisać wypracowanie. Zbyt wiele poważnych rzeczy muszę robić (i czytać) w pracy, bym chciał jeszcze przenosić to doświadczenie do hobby ;) No ale ją ogólnie lubię pozytywną podjarę w podejściu do RPG ;)

16-11-2014 01:14
KRed
   
Ocena:
+1

Dla mnie pomysły to 95% przygotowywania.

O! To, to, to!

Drachu, napisałeś notkę o tym czego nie robić, aby wyrobić się w godzinę. Nie robić statystyk od zera, nie spisywać, nie wymyślać opisów, nie kreślić z pietyzmem handoutów, muzyki nie komponować... Wszystko się zgadza. Zrobiłeś solidną, copiątkową notkę (sobotnią). Jako element konkretnej dyskusji to nawet może być wartościowe.
No, ale po przeczytaniu tego, chciało by się jednak dowiedzieć jak to jest, że w godzinę przygotowujesz sesję. Chodzi, oczywiście, o pomysły.
Po przeczytaniu wpisów Furiatha i Twojego, zrobiłem sobie test - postanowiłem przez godzinę wymyślić zadowalajacą przygodę, a potem analizowałem ten proces. Taka analiza "strumienia świadomości" wydała mi się zaskakująco ciekawa. Rodzi się mnóstwo pytań:  od czego zacząłem i dlaczego? Skąd mi to przyszło do głowy? Dlaczego uznałem coś za fajne? Dlaczego zrezygnowałem z jakiegoś motywu? W jakiej kolejności to wszystko się dzieje? Czy można jakoś usprawnić, albo zautomatyzować ten proces? Co mi pomaga/przeszkadza? itp.

Do czego zmierzam? To pomysł na notkę. Ja poczytałbym kiedyś taką analizę w Twoim wydaniu.

16-11-2014 02:13
Headbanger
   
Ocena:
+2

@Aniou_Gniewko

Czas na standardową wyliczankę ambientu (i nie tylko):
Biosphere (mój #2 bo specyficzny klimat), Desiderii Marginis (mój #1), Ulver, Kammarheit, Nostalgia, Artium Carceri, Coil, Sepiroth, Boards of Canada itd.

Miłej zabawy! ;)

---EDIT---
Aaaah, gdzie są moje maniery - jeszcze Carbon Based Lifeforms.

16-11-2014 02:41
Agrafka
   
Ocena:
0
No, a mi niestety język się nie podoba. Zbyt swobodny, zbyt slangowy. Sama notka jakaś taka chaotyczna, gdyby nie komentarze nie dowiedziałabym się o co ci chodzi z testem Ramsztajna, a to powinno zostać w samej notce wytłumaczone. Poza tym...no właśnie, pomysł. Tworzenie sesji to pomysł. Ty to omijasz, więc to co nazywasz tworzeniem, ja nazwę spisywaniem gotowego tworu wymagającego kosmetyki.
16-11-2014 12:56
Jidaigeki
   
Ocena:
+1

Aniele Gniewu,

Ad.1
Bardzo ciekawy przekrój po Twojej Historii :) Aż dziwić się, że też nie skrobiesz dłuższych tekstów vide Drachu i Furiath (oraz wielu innych).


Aniele Gniewu,
Headbanger,

Ad.2
Boris Lustmord brzmi co najmniej dobrze! :)

Ad.2-1
Co do ambientu (mrocznego, ciężkiego) polecam poza nim kolejno:
- Asianova, albumy: Burning The Blue Skies Black; Love Like A Veiled Threat; Nether-Nether Land
- Coph Nia, albumy: Erotomechaiks; Noise Shaper; Shape Shifter; That Wich Remains
- Desideri Marginis - zgodnie z Headbangerem również polecam, choć od ww. jest zdecydowanie cięższy, momentami podchodzący pod gatunek noise i darkwave. Albumy: Deadbeat; The Ever Green Tree, Seven Sorrows; Songs Over Ruins; Strife
- Eraldo Bernocchi, albumy: Manual; Welcome
- Eraldo Bernocchi i Blackfilm, album: Along the Corridors
- First Law, albumy: Chaos Structure; Terroforming; Velochrome; Violent Sedated
- Herbst9, albumy: Buried Under Time and Sand; Eta Carinae; From a Dark Chasm Below; The Gods Are Small Birds, But I Am the Falcon; Snake of Saigon & From Below; Usumgal Kalamma
- Herbst9 vs Z'ev, album: Through Bleak Landscapes
- Illusion of Safety, albumy: Bad Karma; Fifteen Finite Material Context; Inside Agitator; More Violence and Geography
- Life Garden i Voice of Eye - The Hungry Void Vol.2 Air
- Phallus Dei, albumy: A Day in the Life of Brian Wilson; Nature Mortes; Orpheus and Eurudice; Osmose; Pontigex Maximus; Pornocrates
- Sephirot (i tu zgodnie z Headbangerem), albumy: Cathedron; Draconian Poetry
- Voice of Eye, albumy: Emergence Improvisations Vol.1; Hot Gypsy Fink Hell, Immersion Improvisations Vol.2; Isolation; Mariner Sonique; The Portland Improvisations; Resonant Fields; Seven Directions Divergent; Sprocket; Transmigration; Vespers; Voice of Eye
- Voice of Eye i Life Garden, album - The Hungry Void Vol.1 Fire

Możesz też przesłuchać dark ambientowe soundtracki z serii Silent Hill autorstwa Akira Yamaoka. Wszystkiego wymienić się nie da ;p Podałem głównie te pasujące najbliżej do 40k. Jednakże szczególnie polecam Coph Nia, Phallus Dei, a także (podany przez Heada) Sephirot, ponieważ wiele utworów ma klimatyczne chóry, bije pewną dozą gotyku, a takie klimaty (jak mniemam ;p) pasują do uniwersum industrialno-gotyckiego Warhammera 40k.

Co do Biosphere, jak podał Headbanger, wiele jego albumów się nada - możesz poszukiwać go również jako Geir Jensen, bo parę krążków wydał pod własnym nazwiskiem :) W wymienionych wyżej skupiałem się rzecz jasna na ciężkich i mrocznych ambientach. Ja gustuję ogółem w tribalowych, plemiennych, typu Arbre Noir lub Baron Metcalf, ale wyżej mówiliśmy o czymś do Warhammer 40k, stąd nie odbiegam od tematu. Do Biosphere podobny (lecz wg mnie nieco gorszy) jest Rapoon.

Jest też sporo mrocznej muzyki ścierającej ze sobą i dark ambient i goth-punk (np. Scorn), noise i electro-industrial (np. Bile, Techno Animal) oraz nut podchodzących pod dark tribal (np. Na-Hag, This Morn' Omina), z której korzystałem sporo do sesji w Stary Świat Mroku :)

Ad.2-2
Zdecydowanie polecam też wypróbować do 40k muzykę z gatunku martial, martial-noise lub ritual, w dodatku polskich artystów:
- Cold Fusion, albumy: Architecture; Elisabeth Bukez; Libertine; Occupatria; ORP Orzeł; Report; Simmetria
- Cold Fusion i Rukkanor, albumy: New Apocalypse; Silk Road; Wunderwaffe
- Ildfrost, albumy: 2-pole Drift; Autumn Departure; Natanael; You'll Never Sparkle in Hell
- Rukkanor, albumy: Almetodhe; Deora; Despartica Face One; Despartica Face Two; Ende; Requiem for K-141

To byłoby na tyle z mojej strony :) Chętnie powymieniam się doświadczeniami muzycznymi z Wami (do każdej gry fabularnej, każdych klimatów coś mogę wynaleźć wedle potrzeb). Fajnie, że są tutaj osoby, które orientują się w temacie ambientalnej muzyki (Anioł Gniewu, Headbanger).

 

Pozdrawiam!

16-11-2014 13:30
nerv0
   
Ocena:
+1

Kwestii stosowanego na blogu języka to ja bym się akurat Drasia nie czepiał, bo to jest jego całkowicie indywidualna sprawa i nikomu nic do tego. Nie wolno tego traktować jako artykułu, w którym taki język powinien być bardziej kontrolowany. Blog należy całkowicie do niego i jest prowadzony w dokładnie taki sposób jaki jemu najbardziej odpowiada. Jeśli rozmawialibyście z Drachem na żywo to też zwrócilibyście mu uwagę na takie słownictwo? Jeśli zaprosiłbym was do siebie do domu na herbatkę to też byście mi powiedzieli, że na przykład nie podobają wam się moje tapety i powinienem je zmienić?

Jak powiedział Drachu, jeśli pisze się z pasji, a nie pod czytelnika, to blog staje się takim twoim wirtualnym domem. Urządzasz go, meblujesz, nadajesz pewnej atmosfery. Na pierwszym miejscu musisz postawić to by odpowiadał on tobie, byś czuł się w nim dobrze i miło ci się w nim przebywało.

16-11-2014 16:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.